sobota, 21 marca 2015

Taka sobie panna

Panna Marzanna:)
O 16 w czwartek Mąż zakomunikował: na jutro trzeba zrobić Marzannę dla mniejszego do przedszkola.
A w domu nic co mogłoby się Marzannie przydać (ani bibuły, ani kulki na głowę), więc Kura pomyślała, pomyślała i wymyśliła. Poznajcie Marzannę mocno recyklingową:

Nasza urodnica ma:
  • trzon ze znalezionego pod blokiem patyka
  • kończyny górne z pałeczki do sushi
  • głowę ze starej skarpetki rajstopowej wypełnionej czymś wyciągniętym z podkładu do przewijania
  • ultra modną fryzurę z trawy (również znalezionej pod blokiem), przymocowaną do paska materiału przy pomocy maszyny do szycia, i przyklejoną magikiem do głowy
  • permanentny makijaż wykonany flamastrami
  • stylowe wdzianko ze starej poszwy
To jest prawdziwe coś z niczego:)

wtorek, 17 marca 2015

Kuchenny upcykling

Ale mądry tytuł kura wymyśliła:) Cóż to ten upcykling i dlaczego kuchenny.
Otóż jako rzecze ciocia Wiki: upcykling to forma przetwarzania odpadów, w wyniku której powstaje coś o wyższej wartości niż produkt początkowy.

A było to tak:
Dawno, dawno temu (no dobra, w piątek) na obiad była zupa kalafiorowa i do drugiego gotowane ziemniaki. I jak to zwykle bywa i zupa i ziemniaki postanowiły nie zostać zjedzone do końca. Trafiły do lodówki i pewnikiem na drugi dzień trafiłyby do kosza (bo ani to porcja dla jednej osoby, ani już ładne nie jest), ale matka Kura uknuła przebiegły plan. Wykorzystam.
Ziemniaki trafiły do maszynki do mięsa. Po przemieleniu dostały do towarzystwa jajko, 4-6 łyżek mąki pszennej i trochę soli i pieprzu ziołowego. Następnie trafiły w postaci klusek wykładanych łyżką na gorący olej, gdzie spędziły piękne 5-8 minut. Potem poszły odpoczywać na ręczniku papierowym. W tym czasie zupa-krem z kalafiora gotowała się. I gotowała, i gotowała. Aż jak w wierszyku 'została z niej garstka' na szczęście nie proszku, a sosu. I tak powstały kotleto-kluski z ziemniaków i sos kalafiorowy.

niedziela, 15 marca 2015

Jabłuszko, jabłuszko...

Zapraszam na całkiem inną wersję szarlotki. Inną, bo po pierwsze na biszkopcie, a po drugie do jabłek nie dodaje się galaretki a budyń.

Biszkopt  (przepis mojej szwagierki, wychodzi najlepszy na świecie)
  • 6 jaj
  • szklanka cukru
  • 1,5 szklanki mąki pszennej /tortowej/
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • łyżka octu
  1. Oddzielamy żółtka od białek
  2. Ubijamy białka na sztywną pianę
  3. Do piany partiami dodajemy cukier i ubijamy na sztywno 
  4. W osobnej misce do żółtek dodajemy proszek i ocet i ubijamy na puszystą masę
  5. Łączymy wszystko razem i ubijamy
  6. Do 'jajkowej' masy dodajemy partiami przesianą mąką i mieszamy.
  7. Gotowe ciasto przelewamy do formy
  8. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180'C przez około 30 minut (do suchego patyczka)
W czasie kiedy biszkopt stygnie zajmiemy się jabłkami
  • 1kg obranych i posiekanych w plasterki jabłek
  • 0,75 szklanki cukru
  • 2 budynie waniliowe
  • 2 łyżeczki cynamonu
  • 2 szklanki wody
  1. Jabłka z cukrem i cynamonem zalewamy szklanką wody i gotujemy
  2. Oba budynie mieszamy w szklance zimnej wody
  3. Kiedy jabłka już będą  miękkie (rozprużą się), dodajemy budynie i mieszamy, aż masa zgęstnieje
  4. Gorącą masą przekładamy biszkopt.
Czekamy aż ciasto wystygnie i 'zwiąże'
Opcjonalnie możemy posypać ciasto cukrem pudrem

Smacznego